poniedziałek, 3 lutego 2014

moja dziewczyna ma uśmiech z mangi

W tym śnie M. przeprowadziła się do mnie do mojego pokoju w mieszkaniu w Trąbkach. Tak naprawdę tylko czuję że to ona, bo ma zwyczaj nakładania na siebie ogromnej ilości makijażu, tak dużej że podobna jest do dziecięcej postaci rysunkowej z mangi. Jest ciągle uśmiechnięta, często bawimy się że robię jej zdjęcia starym, nie działającym harmonijkowym aparatem. W moim pokoju wcześniej mieszkała jakaś para ale wyprowadzają się i my powoli przejmujemy pokój. Z M. ciągle się coś dzieje jeśli chodzi o koncepcje dekoracji wnętrza, różnimy się i ścieramy o drobnostki, a jednocześnie nasze uczucie rośnie i umacnia się na tych drobnostkach. Jest tak z jedną ścianą, bo adaptujemy wnętrze ściana po ścianie, bardzo mi się nie podoba że reprezentuje poprzednich lokatorów a nie nas, a M. bierze stronę wystroju poprzednich lokatorów i przechodzimy wszystkie etapy utarczki aż przyznaję jej rację pod warunkiem że zniknie kiczowata kolekcja popiersi Napoleona, pokolorowane przez dzieci gipsowe figurki. Motywuję to tym że mój ojciec miał taką kolekcję z mosiądzu której nie lubiłem. Przesadzam, ojciec miał jedną taką figurkę. Ja więcej ustąpiłem, te napoleony były drobnostką, symbolem żeby nie było że ustępuję na całej linii. Jest jedna rzecz której w tym śnie nie akceptuję do końca w M. tego że chce upodobnić się do uśmiechniętej postaci z mangi. Nie chcę wyciągać tego tematu, ale mnie to gryzie, jak zwykle dobrze się bawimy udając że robię jej zdjęcia, ona robi miny do aparatu i się śmieje, eksploatujemy mocno ten aparat, wyginamy harmonijkę, a jednak to jakiś dobry aparat, nie mój rupieć, to kolekcjonerski sprzęt. Zjawia się dziadek M, jest nim Andrzej Wajda i zabiera nam ten aparat, zrobiliśmy błąd bawiąc się nim, bo to pamiątka rodzinna o wielkiej wartości emocjonalnej, ciągle działający, Wajda nie robi nam awantury, ale M wyraźnie traci rezon. Dodatkowo strofuje ją niania, w tym śnie jesteśmy chyba dziećmi i po raz pierwszy widzę że płacze, jej mangowa buzia zmienia się w alegorię płaczu a we mnie rodzi się nowe uczucie zrozumienia dla jej zwyczaju malowania twarzy, dociera do mnie sens tego makijażu, bo wyraża wszystkie uczucia, kompletnie... i tak sen się kończy...

1 komentarz: