wtorek, 22 stycznia 2013
śmierć pumy
Spędzam wakacje na wsi u wujka Ryśka O. na poligonie (już nie żyje, bardzo go lubiłem, nigdy nie był wojskowym) jest on głównodowodzącym na tym poligonie, pokazuje mi nową broń, karabin który składa się do małej walizki, bardzo nowoczesny, mówi mi że mnie wyszkoli i będę mógł sobie postrzelać na strzelnicy, zostawia mnie samego, ja się nudzę i postanawiam postrzelać sobie. Idę przez ten poligon z walizeczką, trafiam na strzelnicę ale tam dzikie czarne pumy mnie atakują, zabijam jedną z nich karabinem. Oj nie tak miało być, zabiłem piękne zwierzę, czuję wstyd i zdaję sobie sprawę z własnej głupoty. Ten sen obudził we mnie stare uczucie, gdy z zapałem coś robię, bez planu i wbrew regułom, bawię się, i efekt tej zabawy przerasta mnie, przeraża... właśnie zastanawiam się czy mówić wujkowi o zabitej pumie gdy budzę się...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja nigdy nic nie planuję, najlepiej zdać się na żywioł. Gdybym miała planować to bym siedziała i nic nie robiła. Każdemu mogą się zdarzyć wpadki, po których się później wstydzi. Ale dziecięca żywiołowość jest właśnie fajna.
OdpowiedzUsuńNie ma nic złego w zabawie, ale czasem bawimy się zabawkami dorosłych, mimo zakazów, i wtedy może się to skończyć źle, ten sen jest tego przykładem.
Usuń