piątek, 16 sierpnia 2013
w podstawówce
Rzecz się dzieje w mojej podstawówce, na sali gimnastycznej. Jest jakby przeprowadzka, wszędzie pełno gratów, preparatów biologicznych itd. Poznaję się z jakąś dziewczyną, mam swoje lata a ona może ze dwadzieścia, uczniowie tutaj są starsi niż uczniowie podstawówki, podoba mi się, gadamy, czekamy na coś, patrzymy przez dziurkę od klucza, stykamy się twarzami, zauważa to i żeby dać mi o tym znać liże mnie w policzek jak kot, chyba mamy się ku sobie. Flashback, kantorek ojca*, życie potoczyło się inaczej, ojciec rozwiódł się z matką, siostra uciekła z domu ale warunki ekonomiczne zmusiły ją do zamieszkania z ojcem w tym kantorku, odwiedzam ich i śpimy wszyscy na sprytnej konstrukcji drewnianej ojca, niby łóżku, niby umywalce. Koniec flashbacku jesteśmy z tą dziewczyną w sali gimnastycznej siedzimy pod stołem do pingponga, jestem speszony jej młodzieńczym zachowaniem, oglądamy preparat biologiczny, żołądek ludzki, nagle do sali gimnastycznej wpada mój ojciec z grupką dzieci i jedno z nich, młody Chińczyk wskazuje moją towarzyszkę i pokazuje preparat z żołądkiem że tam chowa narkotyki, faktycznie jest tu jakaś buteleczka niby od szamponu, dziewczyna zdenerwowana wylewa płyn na ojca a on ją policzkuje dwa razy, ona płacze, odwracam wzrok, ale za chwilę patrzę na nich, ojciec ją przytula po ojcowsku i całuje w czubek głowy, to pewnie jego ulubiona uczennica, wychodzę z sali gimnastycznej i trafiam na korytarz, jestem w skarpetkach, ślizgam się na nich jak na łyżwach i nieoczekiwanie wpadam w dobry nastrój, chyba nawet śpiewam, zmierzam ku światłu, budzę się... (*mój ojciec jest wuefistą)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ale odjechany sen. :D
OdpowiedzUsuń