czwartek, 10 stycznia 2013
sen tysiąca obudzeń
W tym śnie idę z moją siostrą do muzeum, jest masa ludzi, czekamy na wejście, w końcu drzwi się otwierają i wchodzimy jako pierwsi. Na schodach coś się dzieje, nogi odmawiają mi posłuszeństwa, nie mogę wejść, ludzie tłoczą się za mną, próbuję iść, upadam, nagle budzę się w Trąbkach, bloki są owinięte wielkimi ciemnoczerwonymi płachtami, na łóżku leży gumowy zielony aligator który łapie mnie za rękę i warczy, walczę z nim ale po chwili wpadam na pomysł i uspakajam go, "dobry piesek" "piękny piesek" uścisk gumowych zębów się luzuje, budzę się, ale znowu w pokoju w Trąbkach, ojciec wchodzi do pokoju "co zamierzasz dzisiaj robić" pyta, w domyśle "jesteś leniem" myślę nad odpowiedzią "odrabiać lekcje" tylko to przychodzi mi do głowy, oczywiście ściema, znowu się budzę, czuję się zmęczony, znowu nie potrafię chodzić, wiem że to sen, myślę o fejsbooku że opiszę ten sen, myślę intensywnie żeby się obudzić, budzę się znowu sparaliżowany, moja siostra wchodzi do pokoju "czy jest tu mój mały chory braciszek?" zaplata mi palce na szyi i zaczyna dusić, jej palce stają się niebieskie i długie "mój chory braciszek" próbuję jak z aligatorem "dobra siostra, piękna siostra" a po chwili "piękna idiotka, dobra idiotka", odgryzam jej palce, znowu się budzę we śnie, ojciec z wymalowaną twarzą jak afrykański wojownik wchodzi do pokoju, narzeka na ciężką pracę w kopalni, mówi o moich braciach, że muszą też w niej pracować (ojciec jest włefistą i nie mam żadnych braci) w końcu budzę się, tym razem na prawdę...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fajne! :D
OdpowiedzUsuń