piątek, 12 października 2012

Rowerowe Marzenie

W tym śnie jest wiosna, urywamy się ze szkoły z moją dziewczyną, mam w nim fajną dziewczynę, włóczymy się po mieście, jakimś nieznanym, znajdujemy dom wolno stojący, drzwi otwarte, wchodzimy do małego pokoju, przeszukujemy szafki, jesteśmy złodziejaszkami, faktycznie w starym czajniku są pamiątkowe monety, jedna nawet o nominale stu złotych, bierzemy, czekamy aż przyjdą gospodarze, zjawia się bardzo nieprzyjemny gość, i zaraz reszta nieprzyjemnej rodzinki, wywalają nas z domu, zastanawiamy się czy kasa starczy na rower, idziemy do parku, tutaj stoi przyczepiony do stojaka rower, cały pokryty rdzą, "nie cierpię kiedy nie wykorzystuje się roweru" mówi moja dziewczyna, idziemy do banku wziąć kredyt na rower, w banku zadomowiamy się w holu, bo trzeba czekać, jacyś obcy ludzie, zagadujemy do nich, nawiązuje się rozmowa "mówią że pieniądze leżą na ulicy, tylko się trzeba schylić" mówi do nowych znajomych moja dziewczyna, "ale ja się schylam i nie mogę znaleźć" "a bo to trzeba bardzo bardzo chcieć" mówi jakaś dziewczyna" "acha, acha" i tego typu gadki, podczas gdy one rozmawiają ja przeglądam nasz dobytek, bo mamy dobytek, jakoweś torby ze starymi opakowaniami, same bezużyteczności, jesteśmy nomadami, może wręcz bezdomi... mija jakiś czas i jesteśmy na rondzie De Gaula w Warszawie, stoimy i się zastanawiamy czy wynajęcie roweru się opłaca, rozmowa się urywa, budzę się....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz